Klasyczne Volvo na torze Modlin
Na torze Modlin dziennikarze mogli się przejechać takimi klasykami jak Volvo P1800S, PV445 Duett, 244 Turbo oraz 850 R. Ekspozycję statyczną stanowiły PV60 z 1946 roku oraz OV4 z 1927 roku. Kolejne youngtimery pojawiły się na parkingu. Wielu dziennikarzy także trzyma w garażu "szwedzką stal".
Cała historia zaczyna się od odrobiny uporu. Dział Heritage Volvo Cars dysponuje flotą klasycznych modeli Volvo i opiekuje się także fabrycznym muzeum. Polski importer Volvo przekonywał szwedzkich kolegów, by Ci zechcieli kilka swoich perełek nam pożyczyć. Po wymianie stosownej i całkiem rozległej korespondencji, udało się ich nakłonić do wypożyczenia pięciu klasyków objętych ich kuratelą. Miały być eksponowane podczas Nocy Muzeów w Volvo Car Warszawa i tak też się stało. Cztery z nich: OV4 (1927), PV60 (1946), 244 Turbo (1982), 850R (1995) zostały wprowadzone na pierwsze piętro budynku Volvo Car Poland przez…okno. Były podnoszone na specjalnej platformie zamocowanej na podnośniku nożycowym. Ponad 90-letni OV4 warty kilka milionów złotych przez kilkanaście minut zawisł pięć metrów nad ziemią, by szczęśliwie znaleźć się na swoim przewidzianym do ekspozycji miejscu. W bezpieczniejszym miejscu – czyli na podłodze partertu, postawiono P1800 S (1966) oraz model PV445 zwany Duett (1957). W sobotę 18 maja te piękne auta obejrzało kilka tysięcy osób. Ale na ekspozycji statycznej się nie skończyło…
Proszę Pana, to jeździ!
Poniedziałek zaczął się dla klasyków szczęśliwie. Tego dnia akurat na chwilę przestało padać, co zważywszy na wcześniejszą aurę rodem z Wysp Owczych, było chwalebnym wyjątkiem. Na torze ustawiono obok siebie modele Duett, P1800S, 244 Turbo oraz 850R. Te modele przeznaczono do jazd prasowych pod okiem czujnych instruktorów. Ekspozycję uzupełniały OV4 Jakob (1927) oraz PV60 (1946), na które można było jedynie popatrzeć, ewentualnie do nich wsiąść. Szybko okazało się, że każde z aut daje się z łatwością prowadzić. Błędy operowania sprzęgłem kończyły się najwyżej zgaszeniem silnika. Bardzo szybko do klasyków sprowadzonych przez Volvo Car Poland dołączały kolejne modele na parkingu. Jeden dziennikarz przyjechał Amazonem Kombi, inny modelem 244, członkowie fanklubu Volvo zadawali szyku sedanem 164. Obok nich przycupnęły 245 oraz S60 z pierwszej serii liczący ponad 15 lat.
Wiwat szwedzka stal!
- Volvo PV 544 Duett – 1957 rok, 1.6, 60 KM – to pojemne kombi było jednocześnie najstarszym samochodem zabytkowym, którym można się było przejechać. Ten wóz powstał, by transportować z miejsca na miejsce towary i ludzi. Skutecznie i niespiesznie. Wszystkich jeżdżących zdumiewała elastyczność silnika, dzięki której operowanie trzystopniową skrzynią biegów nie było ani męczące, ani szczególnie potrzebne. Pierwszy bieg służy w tym aucie wyłącznie do ruszenia. Dwójka obsługuje zakres prędkości od 15 do ponad 70 km/h. W praktyce na torze nie było potrzeby sięgania po lewarek skrzyni biegów, który liczył ponad 40 cm długości. Zegary przypominały te zastosowane w późnej serii Warszawy. Różniły się jakością wykonania i zakładem produkcji. Dostarczył je niemiecki VDO. Rura wydechowa auta ma średnicę niewiele większą od słomki do napojów. Na desce rozdzielczej widnieje tabliczka z datą odrestaurowania auta – 2001. Przestrzeń w kabinie zdumiewa: jest jej bardzo, ale to bardzo dużo.
- Volvo P1800 S – 1966 rok, 1.8, 106 KM – ten samochód jako jeden z nielicznych nie przyjechał do Polski z Goeteborga. Należy do Volvo Car Poland, a wcześniej był odrestaurowany ponad 10 lat temu przez poprzedniego, polskiego właściciela. Zanim trafił nad Wisłę miał dwóch właścicieli w Stanach Zjednoczonych: w Kalifornii i w Arizonie. Wóz był zdecydowanie mniej elastyczny od Duetta, a to za sprawą zastosowania w nim dwóch gaźników. Mechanizm zmiany skrzyni biegów działa w nim precyzyjnie jak w zegarku. Wóz naturalnie nie ma wspomagania kierownicy, za to jej wieniec wielkości koła sterowego bardzo ułatwia wykonywanie wszelkich manewrów. Byle tylko ruszyć z miejsca. Tutaj lewarek skrzyni biegów jest dla odmiany bardzo krótki i można nim wybierać spośród aż czterech przełożeń do jazdy w przód. Za pomocą elektrycznej dźwigienki przy kierownicy włącza się elektryczny nadbieg. Sygnalizuje to czerwona kontrolka na desce rozdzielczej. W atmosferze skupienia i przy akompaniamencie huku dyfra ta dźwigienka pozwala osiągać prędkości trzycyfrowe. Także wyrażone w milach, jeśli ktoś będzie miał przez sobą wystarczająco długą prostą.
- Volvo 244 Turbo, 2.3, 1982 rok, przebieg ok. 80 000 km – ten wóz był dla marki przełomowy. Zamiast postawić na sześciocylindrową jednostkę jak w modelu 164, tym razem sięgnięto po sprawdzony silnik 2.3 red block i uraczono go solidnym turbodoładowaniem. Turbodziura nie jest mocno odczuwalna. Bardziej czuje się turbo-kopa po przekroczeniu 3000 obrotów na minutę. Ten samochód był reklamowany hasłem: To nie jest Volvo wujka Olafa! Hasłu towarzyszyło zdjęcie Volvo serii 240, którego koła odrywają się od ziemi na dużej hopce – zupełnie jak w rajdówce. Ten wóz ma w sobie technikę, która pamięta lata 70-te, ale turbina w tamtych czasach była zarezerwowana dla niszowych sportowych aut. Tylko producenci ze Szwecji zaczęli stosować ją powszechnie, a ich uturbione maszyny dawały na światłach popalić znacznie większym i droższym samochodom. 244 Turbo przypomina całemu światu, że klasyczna motoryzacja pochodzi nie tylko z kraju za Odrą. I ma przy tym swój odrębny styl.
- Volvo 850 R, 2.3 , 1995 rok – przebieg około 85 000 km. Ten samochód trafił do Europy z rynku amerykańskiego. Wyposażono go w automatyczną skrzynię biegów, dość powolną, ale moc silnika i tak potrafi pokonać jej leniwy charakter. Testowany model ma silnik o mocy 225 KM, przy czym są to konie mechaniczne osadzone na dość tłustych nóżkach. Lakier Banana Yellow należy do najbardziej poszukiwanych przez fanów Volvo. W zestawieniu z szarą felgą 17-tką stanowi typowy zestaw rodem z plakatów lat 90-tych. Na torze silnik mruczał leniwie, ale w każdej sytuacji ochoczo napędzał pojazd bez zbędnej zwłoki. Model 850 był pierwszym dużym kombi Volvo z napędem na przód. 850-tka była tak udana, że trudno było nie zaakceptować tej decyzji. Ten model miał dobre zabezpieczenie antykorozyjne i pancerną mechanikę. A to, że kanciaste? Po latach to tylko jeszcze jedna zaleta.
Nadesłał:
JK PR
|